|
Multikulti, Polski Magazyn Radiowy, Berlin, listopad 2002
Joanna Skibińska „Die Milchstrasse“ – zbiór opowiadań Artura
Beckera
W zbiorze opowiadań „Die Milchstrasse“ czyli „Droga Mleczna“ pojawiają się częściowo znani już bohaterowie prozy Artura
Beckera – chociażby nieporadny fantasta wujaszek Jimmy i jego Sancho Pancha – Teofil z powieści „Wujaszek Jimmy, Indiańcy i ja“. Becker pozwala też poznać bohatera powstającej teraz powieści pt.
„Kino Muza“ - kontrolera biletów z Bartoszyc, który jak wielu z jego otoczenia utrzymuje się przede wszystkim z przysyłanych z RFN-u paczek. Autor pozostaje nadal wierny wsi Czerwonka na Mazurach,
Bartoszycom, czy niemieckiej Bremie. Jego protagoniści nadal też chętnie podróżują. Ale w „Drodze Mlecznej“ można poznać atmosferę oczekiwania na dla wielu najważniejszą niegdyś podróż – czyli
emigrację na Zachód. Trudno znaleźć w literaturze współczesnej porównywalny opis owego stanu zawieszenia, jakim w latach 70-tych i 80-tych było dla niektórych owo „siedzenie na spakowanych już
walizkach“. Po te wątki Artur Becker sięga nieprzypadkowo:
Artur Becker: „Jeździłem dużo po Polsce, jako młody uczeń, poeta itd. I zawsze miałem wrażenie, że jestem ciągle w
drodze. Na pewno wiąże się to z moją biografią. Poza tym sam nie lubię czytać książek, dlatego też staram się takich nie pisać, gdzie jest jakaś stagnacja, gdzie po prostu nie ma ruchu. A ruch jest
oczywiście najważniejszą przyczyną, nie wiem, całego bytu. Wątek biograficzny dochodzi do tego oczywiście, bo sam jestem w jakimś sensie emigrantem.“
Kreowane przez Beckera sytuacje mogłyby wydać się bulwersujące – lekkoduch likwidujący przed wyjazdem na Zachód mieszkanie
rodziców, czy wydziedziczony przez żonę mężczyzna, który mieszka w wozie cyrkowym, w którym podejmuje wódką przyzwyczajoną do tej sytuacji kochankę. Nawiasem mówiąc na alkohol „zarabia“ on
oszukując na drobne sumy niemieckich najczęściej turystów. Albo rusofilski młody Niemiec z Bremy, który uparcie utrwala na taśmie video wszelkie banały swego życia, by zmontować z nich kiedyś film
autorski. Ow młody człowiek wykazuje jeszcze jedną słabość – rosyjskie dziewczyny, dla których nauczył się trudnego przecież dla Niemca języka rosyjskiego.
Jednak stereotypy i polityczna niepoprawność historii Beckera wcale nie razi. Widać bowiem wyraźnie, iż autor darzy swe postaci,
niezależnie od ich słabości, sympatią:
Artur Becker: „Tak jak I.B. Singer albo Steinbeck – chcę po prostu opowiadać dobre historie. Chcę, żeby było w nich
dużo serca, dużo humoru, żeby docierały one do serca czytelnika. To chyba robi literatura ze mną – zazwyczaj jestem bardzo tolerancyjnym, spokojnym człowiekiem - jak zacznę jednak pisać o tym wszystkim,
to wszystko bezwzględnie wychodzi na wierzch.“
I jeszcze jedna, znamienna cecha tych opowiadań: opisują one zarówno czas przed, jak i po przełomie roku 1989. Polityka schodzi
w nich jednak na odległy plan, wyraźnie natomiast rysują się sami bohaterowie - prowincjusze z krwi i kości, walczący z absurdalnością swego bytu. Niektórzy mistrzowsko wręcz aranżują się w tych
-tak od nich niezależnych- sytuacjach. Becker opisuje PRL i późniejsze lata 90-te zarówno bez nostalgii, jak i patosu:
Artur Becker: Mi się zdaje, że wszyscy ludzie, którzy rozstali się ze swym krajem, tu nie chodzi tylko o Polskę, zawsze
mają dwa serca. Pewien rozdział czasowy jest dla nich zamknięty. I ten czas socjalistyczny, który też jest już zamknięty, ożywa w tych opowiadaniach i innych moich książkach. I na pewno mogę przyrzec
wszystkim słuchaczom i sobie samemu, że zawsze będę wracał do tego czasu i pisał o tym.
Opowiedzieć o zawirowaniach losu z przymrużeniem oka, często z dużą dozą – czarnego niekiedy humoru – to niewątpliwy
atut prozy Artura Beckera. Jego opowiadania są na tyle poprawne, że pozwalają na śmiech i tak dalece niepoprawne, by pobudzić do refleksji:
Artur Becker: Mi tu chodzi o balans, bo przecież tak naprawdę nie ma czegoś bardzo tragicznego, smutnego czegoś wesołego.
Skrajnych sytuacji nie opisuję, bo nie byłem jeszcze w takich skrajnych sytuacjach. A te, które opisuję, które wydawałoby się, że mogą być skrajne, były też wprawdzie trudnymi sytuacjami dla mnie, lub
dla tych figur, ale to nie są figury takie jak Hamlet. One nie stawiają sobie pytania „być albo nie być“ tylko raczej takie pytanie – „No, jeżeli już jestem, no to będę“.
|